niedziela, 2 kwietnia 2017

Recenzja ►Yankee Candle Fresh Cut Roses ►świeca




Z zapachem róży jest tak z Chanel no 5.- albo się go kocha, albo nienawidzi, a często trzeba do niego dojrzeć. Może dziwnie to zabrzmi, ale jeszcze rok temu nawet nie spojrzałabym na róże, a zapach różany traktowałam „po macoszemu”- firmy zalewały nas falą sztucznego, chemicznego zapachu, który z różami nie miał za wiele wspólnego, a na bazarach można było kupić niepachnące cięte kwiaty. Możliwe też, że moja niechęć do tej nuty zapachowej wynikała z idealizowanych wspomnień mojego dzieciństwa. A jak jest z zapachem Yankee Candle Fresh Cut Roses? Czy świeca sprostała oczekiwaniom? Zapraszam do dalszej lektury.


Zacznę od aspektów wizualnych tej świecy. Naklejka przedstawia różnokolorowe kwiaty róż. Mówiąc szczerze uważam ją za ładną, ale nie powoduje u mnie zbytniego zachwytu. Myślę, że gdyby były na niej nadrukowane kwiaty z jednej gamy kolorystycznej, to podobała by mi się bardziej. Za to różowo-pastelowy kolor wosku jest po prostu piękny! Patrząc na niego od razu w myślach wyczuwam słodko pachnące kwiaty. Po roztopieniu wosk wygląda jeszcze ładniej, przeźroczystość dodaje mu dziewczęcego uroku.

Zapach na sucho wydaje się mocno wodny, wilgotny, rześki i troszkę trawiasty, a za razem cukrowy. Na myśl przychodzi mi obraz róż rosnących przed moim domem rodzinnym, których zapach wręcz hipnotyzował swoją słodkością po deszczu w upalne dni. Zapach intensywny, pod warunkiem, że nasz nos znajdzie się w słoiku :) W związku z tym obawiałam się, że świeca pod odpaleniu będzie tzw. „zniczem”*.

Mimo tego, co się zapowiadało na sucho moc w świecy oceniam na bardzo dobrą. Przez 3 godziny palenia zapach rozprzestrzenił się na ok. 35 m2, co uważam za świetny wynik, bo wiele zapachów z kategorii świeżej i kwiatowej miało z tym problem.

W paleniu część świeżości znika, zapach staje się też mniej cukierkowy, a bardziej wytrawny, perfumowany. Mnie ten fakt bardzo odpowiada, bo jestem zwolenniczką troszkę cięższych zapachów, niż tych, które tworzą w powietrzu wyłącznie zarys jakiejś barwy zapachowej, ale nie można go zidentyfikować. W przypadku Fresh Cut Roses czuć szlachetne, słodkie róże wyraźnie. Można pokusić się nawet o stwierdzenie, że pachnie jak w kwiaciarni. Ten zapach zdecydowanie kojarzy mi się z domem babci na wsi, gdzie w salonie zawsze stał wazon ze świeżo ściętymi kwiatami. Mimo wszystko, zapach nie jest mocno nachalny i też szybko znika, po zgaszeniu czuć go jeszcze godzinę, a przy bardzo słabej wentylacji maksymalnie dwie.

Na duży plus jest także to, że zapach jest odwzorowany świetnie, bardzo naturalnie, bo mój nos nie wyczuwa żadnej nieprzyjemnej, drażniącej chemicznej nuty.

Świeca pali się (jak na Yankee oczywiście) bezproblemowo. W założonej illumie około 2 godziny dopala się do ścianek, nie tuneluje.

Czy zakupię ją ponownie? Oczywiście! I dzięki tej świecy sięgnę po inne, wodno-kwiatowe.
Swój egzemplarz o wadze 623 g zakupiłam za 79 zł (+koszt wysyłki) na Allegro.pl.



*świeca typu „znicz”- świeca pali się, ładnie wygląda, ale w ogóle nie pachnie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz